Ostatni dzień życia

jayesslee

„Gdyby ten dzień byłby Twoim ostatnim, co byś zrobił/a?”. Takie pytanie otrzymały, od swoich fanów, pewne bliźniaczki z Australii, znane jako siostry Jayesslee. Ich odpowiedź tak naturalna, z pewną nutką humoru, powaliła mnie na kolana:

Powiedziałybyśmy wszystkim o Jezusie i pocałowały świat na pożegnanie.

Zainteresowałem się nimi, nie tylko z powodu ich oryginalnej odpowiedzi. Zaraz po tym, jak usłyszałem ich najnowszy cover – „Gangnam Style”,  przesłuchałem każde ich nagranie, jakie tylko można było wygrzebać w sieci. Wszystko przez moją „trąbkę słuchową”, która po prostu, zwariowała na ich punkcie. Przeglądając ich oficjalną stronę trafiłem na takie wyznanie:

Ostatecznym celem i motywacją każdego naszego klipu jest chęć podzielenia się nadzieją, którą odnalazłyśmy w poznaniu Jezusa. Obie nie jesteśmy nieśmiałe w wyrażaniu swojej wiary i chcemy pokazywać, że nie mogłybyśmy robić tego, co robimy, gdyby nie Jego łaska i opatrzność. Jemu cała chwała.

Kopara opada. Te babki mają to coś, czego często brakuje chrześcijanom w dzisiejszym świecie. Mają coś, czego brakuje nam każdego dnia, gdzie na samą myśl o tym, żeby uczynić znak krzyża na uczelni, w pracy, czy nawet w kościele, trzęsiemy portkami. „Po co się tak afiszować”, „nie przeginajmy z tym Panem Bogiem”, „nie popadajmy w skrajność” – to tylko część znanych haseł z cyklu – jak się pseudo-intelektualnie wytłumaczyć z tego, że wolimy Boga trzymać na dystans. Oczywiście można też popaść w drugą skrajność, która prowadzi do fanatyzmu. Jednak czy to znaczy, że otwarte przyznawanie się do Jezusa, nie tylko w niedziele i święta, jest  przegięciem i brakiem wyczucia?

Jayesslee oprócz odwagi mają coś jeszcze, czego brakuje dzisiaj tym, którzy pokonali większe opory w przyznawaniu się do wiary.  Chodzi o normalność i naturalność. Mówimy o tym, czym żyjemy – Janice i Sonia żyją Jezusem, dlatego ich wypowiedzi o Nim są takie naturalne, normalne i bez krępacji.

Kiedyś  w liceum zauważyłem nad gniazdkiem elektrycznym pewien napis. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się do siebie. Na ścianie widniał tekst: „Idź pod prąd”. To samo mam ochotę powiedzieć, kiedy widzę gościa, który niestety zapomniał o tym, że „być do różańca” to nie wszystko.

Niezwykle bliski musi być dla tych bliźniaczek Chrystus, skoro często w ich klipach nawet na koniec słychać: „God bless you”. Prowadzi to do jednego wniosku. To czym One żyją, to coś więcej niż tylko tradycyjne chodzenie do kościoła. To wiara traktowana na serio, w której chodzi tylko o to, żeby Ten który jest Alfą i Omegą, był prawdziwie początkiem i końcem ludzkiego życia, by pierwszym i ostatnim słowem  jakie wypowiadamy każdego dnia, było Imię: Jezus… może dziś po raz ostatni?

_____________________________
grafika: Jayesslee